Wrócę, bo kocham Majkę i Gregora.
A teraz bywam TU, bo muszę się wypisać bez sensu.

Początki


Gregor jest moim ulubionym skoczkiem od lat.
Właściwie chyba od końca kariery Adama Małysza, chociaż lubiłam go już wcześniej. Idol, ten najlepszy, najważniejszy, skończył skakanie, musiałam mieć kogoś, komu bym kibicowała tak szczególnie mocno.
Padło na tego dziada w kasku z Red Bulla. I na całą czerwono-biało-czerwoną bandę.
Dlaczego Gregor? Miałam wrażenie, że jesteśmy podobni. Uparci, wściekli, jak coś pójdzie nie po naszej myśli, perfekcjoniści do bólu. Potem ja się posypałam i gdzieś to podobieństwo, ten upór w dążeniu do celu, pewność siebie, gdzieś to wszystko się zatarło.
A rok temu znowu zobaczyłam w nim siebie. Bo się zagubił, bo się bał, bo się poddał. Niejednokrotnie chodziło mi po głowie, że wiem, przynajmniej w jakiejś części, że rozumiem, co czuje.
I z całego serca kibicowałam mu i życzyłam, żeby wrócił.
I jeśli mam pisać o skokach, to nie wyobrażam sobie innego bohatera.


Majka pojawiła się w mojej głowie już jako towarzyszka Gregora w tej jego historii. Mamy wspólną przeszłość, choć trochę zmieniłam ją w opowiadaniu. Ale ból i myśli te same.
Majka w pewnym momencie miała mieć na imię Klementyna, bo mignęło mi to imię i pomyślałam, że dawałoby mi to dużo fajnych zdrobnień. Ale w końcu pozostałam przy Majce.
Śpiewanie było w jakiś sposób zawsze w moim życiu obecne, zawsze gdzieś śpiewałam, pod przysłowiowym prysznicem, ale też z chórem, scholą, zespołem. Bohaterka mojego pierwszego skocznego opowiadania (cały czas ogromny wyrzut sumienia, że go nie skończyłam) też śpiewała, na scenie. Majka jest inna, Majka tylko o tym marzy.
(jako Majka Bridgit Mendler)


Bardzo chciałam napisać coś delikatnego, bez wielkich dramatów, lekkiego, bardziej typowego. Chciałam sobie udowodnić, że potrafię coś takiego napisać. Mam nadzieję, że się uda.
I chciałam wrócić do korzeni. O ile samo pisanie zaczęłam od książek Rowling, to właściwie całe moje życie związane jest ze skokami. Oglądam je, od kiedy pamiętam, zaczęłam jeszcze przed największymi sukcesami Adama Małysza. I tak zostałam, z przerwami, ale zawsze wracam. Skoki są moją największą sportową miłością.

Dlaczego fly into me?
Fly, chyba oczywiste, latanie, tak bardzo związane z tą dyscypliną. I idiom, który bardzo lubię i ładnie się łączy, fly into, wpaść na coś, lecąc. Wpadnij na mnie. Wleć na mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz