Wrócę, bo kocham Majkę i Gregora.
A teraz bywam TU, bo muszę się wypisać bez sensu.

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Prolog

Denerwuję się.
Jak to jest spakować całe swoje życie w jedną, dużą walizkę? Trochę ubrań, kilka książek, resztę mam w elektronicznej formie na laptopie i czytniku. Przetarty na dnie plecak i duża torba zarzucona na ramię. Nic więcej mi tak naprawdę nie potrzeba. Wepchnięty w kieszeń dżinsów telefon i dowód osobisty. Trochę pieniędzy na start. Zapisany na pomiętej karteczce adres mieszkania jakiejś dalekiej, nigdy nie widzianej ciotki, u której mam się zatrzymać. W jedną walizkę spakowałam właściwie całe swoje życie. I jestem.
Wrócę do domu, to nie jest tak, że wyjechałam na zawsze. Wrócę, za pół roku, może za rok, chociaż wcale nie chcę tam tak naprawdę wracać. Bo bycie tam boli, a tu nie ma wspomnień.
Denerwuję się, boję się. I stoję na peronie dworca Innsbruck Hauptbahnhof, rozglądając się niepewnie, ale przecież jestem zdana tu tylko na siebie.
Innsbruck nie jest spełnieniem moich marzeń, ale tutaj mam ułatwiony start na ten czas, kiedy uciekłam z domu, od wspomnień, od bólu i tej cholernej wszechobecnej, ostentacyjnej nieobecności. A poza tym to kraj związany z moimi studiami, które przecież chcę kontynuować. To dla mnie szansa, na zdobycie doświadczenia, na wybicie się, na zapomnienie, na lepszą przyszłość.
Ale tak bardzo się boję.
Nie pasowałam tam, do tego małego miasteczka, nie pasowałam do wielkiego miasta, w którym zaczęłam studia. I mam wrażenie, że nie pasuję też tu, do Austrii, do tych Alp, rzeki, do tego pięknego Innsbrucka. Nie ma na świecie już miejsca, do którego tak całkowicie bym pasowała.
Boję się, chociaż przecież nie chcę się bać. Chcę odnaleźć swoje miejsce, chcę odnaleźć siebie, chcę pasować do Innsbrucka. Chcę, żeby, dla odmiany, coś się wreszcie ułożyło tak, jakbym tego chciała.
Nie wiem, gdzie poniesie mnie los, co dla mnie planuje, ale stawię temu czoła, najlepiej i najodważniej, jak umiem.

Gotta keep moving on, moving on

~*~
Bardziej teaser niż prolog, ale wszyscy wrzucają świąteczne historie, to ja chociaż pokażę, co od kilku tygodni siedzi mi w głowie i głośno krzyczy. A wrzucenie tego tutaj może zmotywuje mnie do pisania, a nie tylko walki z licencjatem i pracą. 
Merry Christmas.